Książka zawiera opisy 112 gatunków roślin chronionych przedstawionych na 230 fotografiach. Opisy dotyczą biologii, ekologii, zagrożeń i ochrony poszczególnych gatunków oraz niepublikowanych w książkach tego typu informacji m. in. z wyjaśnieniem źródła pochodzenia nazw polskich i łacińskich, najnowszych badań z zakresu zapylania kwiatów, medycyny, ochrony środowiska, ziołolecznictwa, magii, zabobonów, architektury, symboliki itp.
Dzieje Środy Śląskiej zawsze cieszyły się dużym zainteresowaniem zarówno historyków oraz regionalistów, jak i jej mieszkańców. Leżące w połowie drogi pomiędzy Wrocławiem a Legnicą miasto dzieliło często losy tych dwóch stolic księstw śląskich, a także przeżywało wzloty i upadki w ramach Korony Czeskiej, Austrii Habsburgów, Prus i Niemiec. W wyniku II wojny światowej Środa Śląska znalazła się w granicach Polski. Poza tą wielką historią miasto posiada wartości, którymi szczyci się do dzisiaj
28 maja 1997 roku. Południe. Z każdą minutą tłum otaczający klasztor w Lubiążu gęstnieje. Napięcie sięga zenitu, gdy z czarnej toyoty wysiada… sam Michael Jackson! Jaki sekret łączy go z opactwem Cystersów? Czy ma to coś wspólnego z mission impossible, którą Tom Cruise planuje na moście nad Jeziorem Pilchowickim? Może Mirosław Hermaszewski, rezolutny chłopak z Wołowa, który w przyszłości spełni swoje nieziemskie marzenie, zdradzi nam...
Zaginięcia zawsze się zdarzały. Niektórzy przepadali bez wieści, innych znajdowano martwych, byli i tacy, którzy celowo zacierali za sobą ślady. Waldemar Wilski rozpłynął się w powietrzu podczas swojego wesela. Tropy biegną równolegle przez nieświęte życie Wilskiego, aż komisarz Sonia Kranz znajduje makabryczny dowód, że zaginiony naprawdę mocno wzburzył komuś krew. Dramatyczny przebieg morderstwa wydaje się nieprawdopodobny, ale ponad sto lat temu na tych terenach wydarzyła się podobna historia
Mila uwielbia kilka rzeczy: zapach farb olejnych, niekończące się rozmowy z przyjaciółką, pracę w księgarni, smak słodko-kwaśnych żelków i ciepły brzuch beagle’a o imieniu Zakładka. Ale jest coś jeszcze, co powinniście o niej wiedzieć: najbardziej na świecie kocha Karkonosze oraz wszystko, co można tam znaleźć. No, prawie wszystko! Mila nie znosi nowoczesnych apartamentowców, które nijak się mają do sudeckiej architektury, a jednak rosną w Szklarskiej Porębie niczym grzyby po deszczu
Na rynku wydawniczym ukazał się nowy numer czasopisma „Sudety”. Otrzymał numer 5 i datowany jest na rok 2015. Miłośnicy Sudetów znajdą w nim jak zwykle wiele ciekawych artykułów i informacji, między innymi o Masywie Dzikowca, Górze Świętej Anny, Sudeckiej Zagrodzie Edukacyjnej, szczelinach wiatrowych w Javořch horach, o Karpnie, czy dolinie Czarnej Wody. Lektura na co najmniej kilka wieczorów, polecamy!
Spis treści:
- Po wędrówce dobrze jest umyć stopy bimbrem
- Masyw Dzikowca koło Boguszowa-Gorców – historia i współczesność (cz. 1)
- Pałac pod zamkiem
- Wspólna przestrzeń, czyli o czym opowiada pogranicze
- Zimowa panorama znad Strzegomia
- W cieniu sławniejszych – Mokřice i Stav (z cyklu Sudeckie zamki)
- Święto ludowe na Górze Świętej Anny w Nowej Rudzie około 1810 roku
- Najnowsze doniesienia o losach dwóch instrumentów z powiatu świdnickiego (z cyklu Utracone – odnalezione)
- Szczeliny wiatrowe nie tylko na Lesistej, czyli Javoří hory (1)
- Karpno (Karpenstein) (z cyklu Śladami dawnego osadnictwa w Sudetach)
- Bílá skala – kwarcytowy mur skalny na Pogórzu Izerskim (z cyklu Z geomorfologii Sudetów, odc. 83)
- W dolinie Czarnej Wody
- Szakal złocisty Canis aureus Linnaeus, 1758 (z cyklu Sudecki bestiariusz drapieżników)
- Na starej pocztówce
- Herby na turystycznych szlakach
- Sudecka Zagroda Edukacyjna w Dobkowie – relacja z otwarcia
A kiedy jakiś numer z 2016 roku? Za rok?
Masyw Dzikowca - czy to jakaś nowa jednostka geograficzna, o której nie słyszałem? Javoři hory - po polsku nie dało się? To pasmo od dawna nosi polską nazwę - Góry Krucze. Nie ma w Czechach takiej jednostki jak Pogórze Izerskie (więc jak już pisać w ten sposób, to małymi literami!). Canis aureus Linnaeus - nazwa łacińska z błędem!!! "Masyw Dzikowca koło Boguszowa-Gorców – historia i współczesność (cz. 1)", "Szczeliny wiatrowe nie tylko na Lesistej, czyli Javoří hory (1)" - czyżby zapowiadały się kolejne nudne sagi na miarę tych o zamkach sudeckich czy osadnictwie w Sudetach, które czytają już jedynie masochiści? Można zacząć się licytować ile odcinków autorzy są w stanie napisać na te tematy. Zaś artykuł o myciu stóp bimbrem po wędrówce całkiem mnie rozwalił. Niech ci "experci" popularyzujący wiedzę najpierw sami dokształcą się z geografii czy przyrody Sudetów.
skądinąd nr b.interesujący. Różnorodne materiały.
Myślę, że świadomie nie chciał Pan dodać, że ów 5-ty nr jest datowany: wrzesień/październik 2015. Data postu 21 stycznia 2016. Jesienna okładka w środku zimy może mocno zdziwić. Ja i parę znanych mi osób bardzo żałujemy zmarnowania pomysłu wydawania DRUKIEM takiego czasopisma. Mam jeszcze 1-szy nr więc pamiętam z jakim pietyzmem i regularnością redakcja podchodziła do ogłaszania miesięcznika (jeszcze). Później zaczęły się rezydencje, rezydencje... zamiast gór (SUDETÓW) i efekt mamy. Niby dwumiesięcznik (teraz), ale spóźniony o porę roku
ktoś to jeszcze czyta ? Nudy,nudy, jeszcze raz nudy... artykuły o rezydencjach, zamkach, pałacach, ratuszach, geologii są NIE-STRA-WNE !! Kiedyś prenumerowałem czasopismo i czytałem od deski do deski, później już tylko wybrane artykuły ,z prenumeraty zrezygnowałem, potem już tylko kupywałem niektóre numery po sprawdzeniu na stronie czasopisma spisu treści, a teraz juz nie chce mi się nawet tam zaglądać. gdzie się podziali autorzy tak ciekawie i z pasją opisujący kiedyś mało znane zakątki Sudetów ? Za ciekawie pisali że niektórym z wierchuszki się to nie spodobało ?
Poziom pisma rzeczywiście spadł, a cykle długich artykułów np. o starych sztolniach to już było zupełne przegięcie... A autorzy? Może dlatego ich nie ma, że nic nie dostają za swoje artykuły? No, dostają egzemplarz autorski, czyli 8 złotych... A pojechać w teren trzeba, a to kosztuje...
Szkoda pieniędzy na kupowanie czegoś takiego, żeby się o wszystkim dowiadywać z półrocznym opóźnieniem. A propos pieniędzy - z komentarzy pod linkiem http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/22514/Awantura-o-smiglowiec można wywnioskować, że autorzy zostali wyrolowani (delikatnie mówiąc) przez redakcję w kwestii honorariów autorskich. Jeśli to prawda to redakcja sama sobie wykopała ten grób. A chyba prawda bo sam doskonale pamiętam że w tym czasie nagle zniknęło z łamów czasopisma wielu autorów i kilka bardzo ciekawych cykli.
He he, nieśmiertelne rezydencje, zamki, ratusze. To przecież Łuczyński, czyli musi być. Najlepiej pół każdego numeru albo jeszcze więcej. Nieważne, że nudne jak flaki z olejem, pisane bez cienia polotu, a właściwie przepisywane na żywca z niemieckich źródeł. Zebrało się kilku naukowców z misją popularyzowania wiedzy o Sudetach i wykończyli pasjonujące niegdyś czasopismo. Naukowcy niech lepiej zajmą się nauką, a czasopismo zostawią pasjonatom.
"Zimowa panorama znad Strzegomia" - to z balonu czy samolotu? Domyślam się że z Góry Krzyżowej. Nie dało sie tego napisać?
No tak, regularność mogła by być... regularniejsza. A treść? Zawsze może być lepiej, jest jednak faktem, że ci wszyscy krytykanci, mający - jak rozumiem - tony pomysłów na ciekawsze artykuły i w ogóle na lepsze czasopismo, jakoś nie zasypują rynku alternatywną produkcją. Rynek ten bowiem cierpi na posuchę. Rzec można: na bezrybiu i rak ryba, choć myślę, że "Sudety" zasługują na znacznie więcej, niż taka ocena. Być może komuś brakuje artykułów w rodzaju: "sensacja w Dolnej Górnej", "Jedyne w kosmosie coś tam", albo "Jak ja Wacek Cycko zobaczyłem górę od tyłu". One na pewno nie byłyby nudne..., pytanie, dla kogo. Ktoś tam zarzucił autorom, że nie bywają w terenie - ciekawe, skąd mają zdjęcia podpisane swoim nazwiskiem. Klasyczny hejt Panie Marcus, nic więcej.
Zdecydowanie wolę teksty fachowców, niż wypracowania "pasjonatów", najczęściej egzaltujących się wiedzą z przewodników albo Wikipedii. Słowem, Redakcjo - trzymać kurs, ale skorygować prędkość.
@Marcus: Jak ja pisałem to jednak płacili autorom. Niewiele, ale jednak. W zasadzie mógłbym to robić nadal, nawet za darmo, gdyby nie arogancki, a wręcz chamski stosunek redakcji do współpracowników. Dziękuję bardzo za taką współpracę, wolę publikować tam gdzie pracują normalni ludzie.
Czyli po raz kolejny sprawdza się powiedzenie: jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. To może trzeba było od razu napisać, że nie podobają się relacje międzyludzkie i brak mamony, a nie np. bezpodstawnie zarzucać autorom, że nie bywają w terenie... Tylko czy to forum jest miejscem za załatwianie swoich porachunków z redakcją pisma? Moim zdaniem nie.
No cóż, opinia o panu Łuczyńskim w środowisku nigdy nie była dobra. Po komentarzach widzę, że ci co zdecydowali się na współpracę z nim w "Sudetach" nieźle się przejechali. Tym niemniej tytułu szkoda, mogłoby to być dobre, opiniotwórcze pismo. Zwyciężyły wojenki personalne, chore ambicje co poniektórych, chciwość i zwykła ludzka podłość. Jaki jest tego efekt - teraz widać. Pozostanie niesmak.
Strasznie dużo tu hejtów, a przecież tak fajnie, że czasopismo utrzymuje się wciąż na rynku... "Na szlaku" padło wydawniczo, jest tylko internetowe, powinniśmy się cieszyć, że "Sudety" są i je wspierać, a nie dobijać!
No i zrobił się magiel. "skryba" stwierdził, że "Po komentarzach widzę, że ci co zdecydowali się na współpracę z nim w "Sudetach" nieźle się przejechali" - tylko jedna osoba (Agat, czy też Marcus)) zadeklarowała w tej dyskusji, że współpracowała z redakcją. Skąd więc "skryba" czerpie wiedzę o "tych, co zdecydowali się..."? A może zwyczajnie po prostu konfabuluje. Jaka "chciwość", jaka "ludzka podłość" - Miły Panie, miota Pan jakieś zarzuty niczego nie uzasadniając. To właśnie wywołuje niesmak.
Na miejscu Redakcji i przywołanego z imienia Redaktora naczelnego "Sudetów" zastanowiłbym się nad krokami prawnymi, bo to ma znamiona szkalowania. Nie pierwszy raz na tym forum napiszę, że trzeba brać odpowiedzialność za słowa. W przeciwieństwie do magla, gdzie można jeszcze liczyć na anonimowość, w internecie jej nie ma.
Do czytelników tak samo mają aroganckie podejście. Kilka razy wysłałem do redakcji maile z zapytaniami w sprawie prenumeraty, opóźnień w dostawie czasopisma, czy rozwijając wątki poruszane w artykułach, albo prostując zauważone błędy. Odpowiedzi nie otrzymałem ani razu. Mam wspierać na siłę kogoś kto ma mnie w d.. ?
Egonie, ja również mam przyjemność współpracować z redakcją "Sudetów". Nie dostaję za to żadnych gratyfikacji pieniężnych i mimo, że współpraca z redakcją jest czasami dla mnie trudna i zupełnie nie rozumiem pewnych decyzji (w sensie marketingowym na przykład, czy odmowy dostępu do archiwalnych numerów w postaci PDF), to jednak uważam, że dobrze się dzieje, że "Sudety" są. Nie zadowoli się wszystkich, mnie także nie interesuje wiele artykułów i ich nie czytam, ale nie zgadzam się ze słowami, że pismo schodzi na psy...
Waldemarze, a czy ja gdzieś napisałem, że pismo schodzi na psy?
Egonie, przepraszam, nie miałem Ciebie na myśli, po prostu dość niefortunnie sformułowałem wypowiedź...
Czy wszystko w życiu należy robić za pieniądze? Czy Redakcja "Sudetów" zmusza kogoś do współpracy za darmo? Nie rozumiem tych pretensji.
Te wszystkie bardzo mądre artykuły historyczne dla mnie odpadaja w przedbiegach - właśnie ze względu na wyjatkowo nudny sposób podania. Z tematyki geloogiczno - geomorfologicznej lubiłam bardzo artykuły Janusza Krajewskiego. Autor pisał ze znawstwem i pasją, do tego zawsze piękne zdjecia. Dlaczego ten autor już nie pisze? Kolejne odcinki "naszych spotkań z geomorfologią Sudetów " wielce utytułowanego pana Migonia pisane suchym naukowym żargonem do pięt nie dorastają artykułom pana Krajewskiego. Sama wiedza to za mało, trzeba jeszcze umieć ja podać, dzielic się pasją. Obecni autorzy w zdecydwoanej wiekszości tego nie potrafią, niezależnie od tego ile mają tytułów naukowych przed nazwiskiem. To jest oczywiście moja opinia.
Ps. Pan Egon Sum zdecydowanie tutaj się marnuje, z jego udziałem pismo na pewno by rozkwitło. Oczywiście wszystko robiłby za darmo i nieanonimowo. Kreatywnosc, sadząc po komentarzach, też bardzo duża.
w pełni zgadzam się z wpisem Agata. Wiele rzeczy publikuję bez gratyfikacji finansowej (nie w "Sudetach"). Gdy raz przesłałam do redakcji tekst - odczułam co to jest chamstwo, arogancja i wyższość intelektualna sekretarza redakcji nad takimi miernotami jak ja. Tekst później ukazał się w "Na Szlaku". I jakoś był dobry. Dla Zalewskiego, nadredaktora - nie dość dobry. Grubianin - to mało powiedziane
O relacjach poszczególnych osób z redakcją dyskutować nie sposób, różni ludzie mają swoje doświadczenia w tym zakresie, tylko czy aby na pewno to jest to forum, aby o tym pisać? Bo moim zdaniem, jak już nadmieniałem, robi się magiel.
Tak, myślę, że "Sudety" to raczej nie jest pismo dla tych samych czytelników, których interesuje "Na Szlaku", choć rzecz jasna nie ma powodu, by czytając jedno pismo, negować drugie. To indywidualna sprawa. Ja akurat bardzo sobie cenią cykl "Z geomorfologii Sudetów", bo jako dyletant w tej dziedzinie, ale zarazem dociekliwy turysta, dowiaduję się od fachowca wielu rzeczy. I wolę takie źródło wiedzy, niż wiele innych (choćby dlatego, że na lekturę naukowych opracowań z tego zakresu nie mam czasu). Autor pisze spokojnie, bez entuzjazmowania się, jest rzeczowy. Można tak, można inaczej. Pretensje do redaktora naczelnego, że jako specjalista od rezydencji pisze o rezydencjach są szczególnie zabawne - to ma pisać o tym, na czym się nie zna? A to, czy kogoś to interesuje czy nie, to już inna sprawa. Tylko czy to koniecznie należy światu "wykrzyczeć" odsądzając od czci i wiary całe pismo?
Można czytać, można nie czytać. Przymusu nie ma. Generalizując, trudno oprzeć się wrażeniu, że krytyka pisma wynika albo z niedocenienia przez redakcję danej osoby (czyli zwykła frustracja), albo też z faktu, że ktoś ma inne zainteresowania i lubi inną formułę wypowiedzi. Ja na przykład w ogóle nie interesuję się sportem i nie mam do nikogo pretensji, że tyle w mediach poświęca mu się uwagi. Po prostu nie czytam, nie oglądam. Nie uważam też, że jeśli ja tego nie lubię, to jest to złe. Dla mnie nie istnieje, w związku z tym nie krytykuję, choćby szanując tych, którzy to lubią.
Czy trzeba "dzielić się pasją"? Niektórzy się dzielą, pisząc... np. za darmo. Może zresztą nie tyle pasją się dzielą, co swoją wiedzą, a to znacznie cenniejszy "kapitał", niż owa pasja (chyba, że komuś nadal przyświeca hasło "nie matura, lecz chęć szczera..."). Zawsze można się zadowalać egzaltacjami o złotych pociągach, o zielarkach z Grabowca, strażnikach skarbów..., różnymi, często nieporadnymi wypocinami rozentuzjazmowanych odkrywaczy spraw dawno odkrytych... Można. Nie ma zakazu.
Do pani Aliny Bator: czy można bez wycieczek personalnych i złośliwości? Pewnie też można.
Gdyby kierować się liczbą wpisów w tej dyskusji, można odnieść wrażenie, że Egon Sum jest najlepiej zorientowany w temacie. Po uważnym przeczytaniu wszystkich komentarzy wniosek jest zgoła odwrotny.
Jest takie powiedzenie: "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem". Polecam je uwadze niektórym bardziej wygadanym użytkownikom domagającym się większej kultury dyskusji. Nie po raz pierwszy okazuje się, że najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy najmniej wiedzą. Chyba że te rozwlekłe elaboraty bez żadnego sensu to jakiś celowy trolling, mający na celu zrobienie śmietnika z rozmowy (a także zastraszenie wypowiadających się tu osób). Rozmowy moim zdaniem ważnej i potrzebnej.
Wracając do "Sudetów", nie jest trudno domyślić się, dlaczego nie chcą udostępnić starych numerów w postaci PDF-ów. Wciąż zalega im nakład, który cały czas wyprzedają bodajże za złotówkę od numeru. A dlaczego zalega? Pan Waldek, który sam opracowuje rubrykę w tym czasopiśmie, powinien wiedzieć, że "Sudety" nawet w czasach swojej świetności były na ujemnym bilansie, tzn. nie przetrwałyby nawet miesiąca gdyby nie hojny sponsor w postaci wydawnictwa Atut. Gadanie o jakiejś "posusze na rynku" to wierutna bzdura. Rynek dla tego typu czasopism jest dzisiaj bardzo trudny.
Tym niemniej, jak słusznie zauważył Marcus, jak się nie płaci autorom, to poziom artykułów staje się adekwatny do zainwestowanych środków. Wiedza, kompetencje, czas - to zawsze kosztuje i tego nie zmienią gadki o pasjach i filantropii. Oczywiście pisać za darmo nikt nikomu nie broni. Tylko kto zechce? Natomiast jeśli wcześniej były obiecane autorom honoraria, to mają oni całkowite prawo domagać się zrealizowania zawartych umów. Wywalanie z pracy kogoś za to, że śmiał domagać się wypłaty uczciwie zarobionych pieniędzy, jest zwykłym złodziejstwem. A że tak było, wiem bezpośrednio od zainteresowanych osób - dawnych i obecnych współpracowników "Sudetów". Tutaj nie ma wielkiej filozofii - jest umowa, to należy jej dotrzymać. Koniec, kropka.
Dziwię się tylko niezmiernie temu, że dla niektórych, całkiem wysoko postawionych osób opinia, jaka o nich pójdzie w świat, jest warta mniej niż kilka tysięcy złotych.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że wpis Liczyrzepy nawiązuje do "najlepszych" esbeckich metod: najpierw kogoś zdyskredytujemy, by nie rzec - oplujemy, a potem dorzucimy parę "mądrości" i trafiony, zatopiony, no a nasze górą.
A jakie to mądrości? Na przykład takie: "..."Sudety" nawet w czasach swojej świetności były na ujemnym bilansie, tzn. nie przetrwałyby nawet miesiąca gdyby nie hojny sponsor w postaci wydawnictwa Atut.". Otóż świetnie zorientowany Panie Liczyrzepo, Atut nie jest sponsorem, tylko wydawcą = właścicielem pisma.
"Gadanie o jakiejś "posusze na rynku" to wierutna bzdura. Rynek dla tego typu czasopism jest dzisiaj bardzo trudny." - dwa zdanie pozbawione logicznego związku ze sobą. Czego dowodzą? Liczę w tym zakresie na samodzielność czytających.
Autor tego wpisu jest przekonany, że tylko za pieniądze robi się coś dobrze. Ja bym się z taką życiową filozofią nie obnosił, ale każdy ma prawo do swojej autoprezentacji. Tylko znów - czy można wykrzyczeć swój pogląd na świat bez atakowania innych? Pewnie można.
czytywałem "Sudety" od czasu do czasu, ale, że tak toksyczne stosunki tam panują to nie wiedziałem.
Kurcze, nie dość że nic nie płacą to jeszcze traktują osoby harujące na to żeby pismo istniało jak zło konieczne.
W takiej sytuacji nie dziwi mnie, że to pisma zalicza doły, dziwi mnie że w ogóle jeszcze istnieje. Widać zawsze znajdą się tacy, którzy dadzą sobą pomiatać za możliwość ukazania się ich nazwiska drukiem czy wpisania sobie kolejnej publikacji do CV
No to może czas na małą rekapitulację. „Sudety” były dobrym, a w każdym razie lepszym pismem, gdy płaciły honorarium; potem odeszli najlepsi autorzy i periodyk stracił świetne teksty, a ci, którzy społecznie piszą nadal, zaczęli to robić byle jak – to teza krytyków. To, że jacyś autorzy w ogóle piszą nadal, jest ich zdaniem naganne (zawsze mi się wydawało, że praca społeczna, działalność non profit to chwalebna postawa, a tu proszę!), bo w ten sposób dają sobą pomiatać (cóż za troska o to, co z nimi robi redakcja – wzruszające!). Ci lepsi autorzy, piszący świetne teksty za pieniądze, znaleźli na szczęście dla siebie miejsce w „Na Szlaku” (gdzie – jak się domyślamy – płacą krocie…).
Droga redakcjo „Sudetów” – dzięki za to, że nie publikowałaś opracowań niektórych spośród dyskutantów, bo ich wypowiedzi na tym forum (już sama ich forma) świadczą głównie o tym, że poważnie obniżyłyby poziom pisma. Tak trzymać.
I jeszcze apel do autorów piszących świetne teksty, którzy nie znaleźli uznania w oczach redakcji „Sudetów” – załóżcie swoje pismo, płaćcie sobie honoraria, najlepiej tak wysokie, aby odzwierciedlały wasze niezwykłe kwalifikacje, pasję i pokrywały koszty bywania „w terenie”, pokażcie wszystkim, a zwłaszcza „Sudetom” i jakoby dających sobą pomiatać autorom tam publikującym, na co was stać. Ustawcie poprzeczkę tak wysoko, jak potraficie. Potraficie?
Przepraszam, miało być: "[...] pokażcie wszystkim, a zwłaszcza „Sudetom” i jakoby dającym sobą pomiatać autorom tam publikującym, na co was stać".
Przestałem kupować to pismo, bo nie idzie tego nigdzie dostać. Może gdyby redakcja zadbała o regularność ukazywania się miesięcznika -> więcej osób by kupowało -> były by pieniądze na honoriaria -> wzrósł by poziom pisma.
A tak to jest równia pochyła.
właśnie: Regularność. Systematyczność. Określony odbiorca pisma. Czyli sudecki turysta...
Skoro dotychczasowe szefostwo pisma (Zalewski, Łuszczyński - spróbuj znaleźć w internecie)...
Olewanie czytelników (i przy okazji autorów piszących też) a potem płacz, że trudna sytuacja na rynku, że ktoś nie dał dotacji, że nikt nie chce pisać... Taka jest strategia tego rodzaju pisemek (wydaje im się, że coś im się należy, bo mają "misję"). O ile jakieś czasopismo o Sudetach na pewno by się przydało, o tyle w przypadku upadku tego konkretnego tytułu płakać nie będę. Może następni podejdą mądrzej do swojej pracy.