Chilli Charge – ratunek w miniaturze

     Dziarskim krokiem podążamy górskim szlakiem, podziwiamy panoramy, staramy się regulować przyspieszony na podejściach oddech, wsłuchując się jednocześnie w kojące dźwięki otaczającej nas przyrody. W szum lasu i śpiew ptaków wdziera się jednak nagle fałszywa nuta. Oznaczać może tylko jedno: w kieszeni mamy rozładowany telefon. Ładowarkę to i może mamy w plecaku, ale co z nią począć na odludziu? Ratunkiem może być wówczas powerbank.

     Firma dystrybuująca ratunkowego powerbanka „Chilli Charge”, na swojej stronie internetowej (www.chillicharge.com) kieruje swoją ofertę przede wszystkim do uczestników koncertów, odwiedzających kluby i bawiących się na imprezach wśród przyjaciół. Myślę, że śmiało można poszerzyć grupę klientów o osoby aktywnie spędzające swój czas poza miastem, poza miejscami z dostępem do energii. Przyjrzyjmy się zatem ofercie ratunkowych powerbanków.

     Słowo „ratunkowy” sugeruje, że „Chilli Charge” nie jest typowym powerbankiem, tylko urządzeniem przeznaczonym do awaryjnego ratowania nas w podbramkowej sytuacji. I tak rzeczywiście jest. Kilkakrotne testy wykazały, że ładowanie mojego Samsunga (zawsze z poziomu całkowitego rozładowania) kończy się na liczbach: 51%, 31%, 37%, 45% oraz 30%. W jednym wypadku ładowanie skończyło się na 9%, ale zrzucam to na karb niewłaściwego lub zbyt krótkiego ładowania – niemniej jednak taka sytuacja miała miejsce. 

     Fabrycznie powerbank zapakowany jest w wodoodporną saszetkę, którą rozdzieramy i mamy gotowe źródło energii. Jego niewielkie rozmiary (5,8 x 5,8 x 0,9 cm, waży zaledwie 34 gramy) pozwalają wrzucić go w kieszeń i mieć zawsze przy sobie. Niepotrzebny jest kabel łączący powerbanka z naszym telefonem, do dyspozycji mamy bowiem wbudowaną końcówkę, którą po prostu wtykamy w gniazdo naszego telefonu. Do wyboru są dwie wersje: dla telefonów Android i iPhone. Ratunkowego powerbanka można oczywiście ładować wielokrotnie, używamy do tego standardowej ładowarki do telefonu.

     Podsumowując: „Chilli Charge” to ciekawy, wart zainteresowania pomysł na spokojniejszą wędrówkę w terenie, w którym nie mamy dostępu do energii. No, bo nawet największy miłośnik natury i przeciwnik nowych technologii, korzysta jednak z telefonu, a już na pewno może zdarzyć się przygoda, gdy będzie musiał skorzystać. Oby nie było wówczas niespodzianki w postaci rozładowanego telefonu. Brak powerbanka w plecaku może wtedy mocno skomplikować życie…

Waldemar Brygier - NaszeSudety

 


Zobacz także:
strona www ratunkowego powerbanka Chilli Charge 
weź udział w konkursach NaszeSudety (do wygrania m.in. powerbanki Chilli Charge) 

 

CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl