Do Karłowa dopiero za rok

     Na odcinku z Radkowa do Karłowa nie będzie nawet ruchu wahadłowego, a remont zawalonej drogi i likwidacja osuwiska może potrwać rok. Wprowadzenia ruchu wahadłowego na drodze z Radkowa do Karłowa chcieli mieszkańcy i burmistrz Jan Bednarczyk. Taki apel wystosowano do zarządcy, czyli Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei we Wrocławiu, po tym jak droga została zamknięta. Nastąpiło to  23 lutego, kiedy zawalił się mur oporowy. Co prawda objazdy zostały wyznaczone, ale to w ocenie kierowców za mało. Dziś wiadomo już, że ruchu wahadłowego nie będzie. Co więcej DSDiK zgodnie z ogłoszonym przetargiem na remont potencjalny wykonawca będzie miał 10 miesięcy na naprawę drogi.

     - Byłem u dyrektora inwestycyjnego. Maksymalny czas na odbudowanie szkód to 10 miesięcy, choć dyrektor twierdzi, że jest to możliwe w krótszym terminie, nawet do września lub października – ujawnia Jan Bednarczyk, burmistrz Radkowa. - Na wahadłówkę nikt się nie zgodzi bo geolodzy przeprowadzili badania i one nie pozwalają na tego typu rozwiązania zastępcze – dodaje.

     Bednarczyk zaproponował zarządcy ograniczenie tonażu na tej drodze i wprowadzenie zakazu (z wyjątkiem służb koniecznych zajmujących się np. remontami czy bezpieczeństwem) wjazdu samochodów towarowych i autokarów przekraczających 15 ton. - To będzie najlepsze rozwiązanie – uważa Bednarczyk. – Turyści zatrzymają się u podnóża. Będą zwiedzać góry i zmniejszy się tłok. Samochody osobowe mają być dopuszczone do wjazdu normalnie. Jak to zostanie wdrożone, wówczas będziemy myśleć o zorganizowaniu przewozów lekkich do Pasterki – dodaje burmistrz.

Agnieszka Góralczyk – Gazeta Kłodzka 
CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl