Granicami ziemi kłodzkiej
W rewaszowskim przewodniku po ziemi kłodzkiej wycieczka z Barda do Kłodzka ma oznaczenie A1, a więc jest najpierwsza z najpierwszych. Wśród turystów pieszych to najpopularniejsza w Górach Bardzkich trasa, tym bardziej godna uwagi, że łatwo do niej dotrzeć komunikacją publiczną, zarówno na jej początek, jak i koniec. Obie miejscowości (Bardo i Kłodzko) są dobrze skomunikowane z Wrocławiem i wieloma innymi miejscowościami w regionie. Początkowe strome podejście na Kalwarię (a i później spotkają nas wymagające odcinki) rekompensowane są przez piękne widoki, a także dłuższe odcinki łatwego terenu. Trasa nie należy do najkrótszych, trzeba na nią przeznaczyć cały dzień. W sumie czeka nas ok. 870 m podejść, a GPS zatrzymał się w Kłodzku, na dworcu autobusowym na liczbie 23,8 km. Znaki: zielone, niebieskie, żółte.
Ruszamy z bardzkiego Rynku. Nazwa trochę na wyrost, ale w końcu jesteśmy w miejscowości, która posiada prawa miejskie (i to przez kilka już wieków), więc plac zwany rynkiem na pewno jej się należy. Schodzimy do kościoła Nawiedzenia NMP, do którego warto przynajmniej na chwilę wejść. Wewnątrz zobaczymy wiele cennych dzieł sztuki, cennych rzeźb, jest płótno Willmanna w ołtarzu głównym, a przede wszystkim najstarsza na Śląsku, romańska rzeźba Matki Boskiej, do tego słynącej z licznych łask. W podziemiach kościoła znajduje się ruchoma szopka, a w budynku klasztoru, Muzeum Sztuki Sakralnej. Tak naprawdę, to w Bardzie można spędzić przynajmniej pół dnia, ale nasze cele są tym razem inne…
Ulica Główna w Bardzie, budynek dawnego banku
Wnętrze bazyliki Nawiedzenia NMP
Kopia szyldu zakładu cukierniczego, znanego z wyrobu pierników
Spod bazyliki ruszamy ul. Główną. Na elewacji domu nr 18 (po lewej stronie) spoziera na nas uroczy piekarczyk z dużym piernikiem w ręce. To kopia szyldu zakładu, który istniał tutaj do końca II wojny światowej i słynął z wypiekanych pierników. Bardzkie pierniki znane były nie tylko na Śląsku, ale i w całej Europie. Po chwili dochodzimy do kamiennego mostu nad Nysą Kłodzką, przekraczamy go i zaraz za nim skręcamy w lewo, w ul. Skalną. Gdyby za mostem pójść jeszcze kilkadziesiąt metrów na wprost, po lewej stronie zobaczymy ogródek, w którym stoi sporo aniołów.
Ogród pracowni Jana Giejsona
To pracownia Jana Giejsona, ludowego rzeźbiarza, który urządził tutaj małą galerię swoich dzieł. Obejrzeć i kupić można w niej prace zarówno pana Jana, jak i jego żony, Dany. Wśród przeróżnych rzeźb, najwięcej jest aniołów i różnego rodzaju świątków. Wędrując po okolicach Barda można w wielu miejscach spotkać się z rzeźbami i przejawami talentu małżeństwa Giejsonów. Między innymi na Przełęczy Bardzkiej stoi figura Matki Boskiej, która po kradzieży i uszkodzeniu, została odnowiona i częściowo zrekonstruowana przez panią Danę Giejson, a na ścianie miejscowej remizy św. Florian wyrzeźbiony przez Jana Giejsona.
Nad rzeką (piękny widok na kamienny most z panoramą Barda w tle) znajduje się przystań spływów pontonowych. To atrakcja, która od kilku lat przyciąga rzesze nie tylko wodniaków, ale i miłośników Sudetów, bo oglądanie ich z perspektywy wody ma sporo uroku i jest jedyne w swoim rodzaju. Spływ leniwą zazwyczaj Nysą Kłodzką polecany jest również dla rodzin z dziećmi, pontony są kilkuosobowe. Przed nami ściana gór, a wysoko ponad nami biały krzyż na punkcie widokowym – to pierwszy nasz cel. Ruszamy do niego tzw. Białą Drogą, przy której spotkamy wiele kaplic i kapliczek.
Kamienny most na Nysie Kłodzkiej
Jedna z pierwszych kaplic na Białej Drodze
Biała Droga to od wieków najpopularniejsze wejście na Kalwarię. Zwana była również „niemiecką Drogą Krzyżową”, w odróżnieniu od dwóch innych szlaków, którymi również wiodły Drogi Krzyżowe: „czeskiej” wiodącej skrajem obrywu skalnego oraz „polskiej”, która prowadziła od wschodu, ze wsi Janowiec. Z trzech dróg nie zachowała się tylko „czeska”, pozostałe dwie dostępne są do dnia dzisiejszego. Skąd na Białej Drodze tyle kaplic? W latach 1714-27 cystersi z Kamieńca Ząbkowickiego, do których należało Bardo i okolice, ufundowali na niej siedem kaplic maryjnych, które obrazują boleści Matki Boskiej: proroctwo Symeona, ucieczkę do Egiptu, zgubienie Pana Jezusa, spotkanie na Drodze Krzyżowej, śmierć Pana Jezusa, zdjęcie z krzyża oraz złożenie do grobu. Z kolei w latach 1833-39 bardzki proboszcz Müller zainicjował powstanie prostej Drogi Krzyżowej w postaci kapliczek słupowych.
Za znakami zielonymi i niebieskim rozpoczynamy mozolną wspinaczkę. Wędrówkę urozmaicają nam mijane kolejne kaplice maryjne oraz stacje Drogi Krzyżowej. Przy stacji „Jezus bierze krzyż na ramiona, po przeciwnej stronie drogi stoi kolumna maryjna z 1733 roku, a przy kaplicy „Znalezienie Pana Jezusa w świątyni” w lewo odchodzi droga, która po kilku minutach doprowadza do pozostałości bardzkiego zamku.
Wejście do ruin zamku
Relikty cylindrycznej wieży zamku w Bardzie
Zamek w Bardzie służył przede wszystkim ochronie szlaku handlowego, który przebiegał przez przełom Nysy Kłodzkiej. Prawdopodobnie powstał pod koniec XIV wieku, ale istnieje również teoria, że jego budowniczym był Brzetysław II, który w 1096 roku, według Kroniki Kosmasa, zniszczył gród nad rzeką i zbudował zamek na wysokiej skale, nazwany Kamieniec.
Warownia została zniszczona najprawdopodobniej w czasie wojen husyckich i nigdy już nie podniosła się z ruiny. Od 1982 roku prowadzone były tutaj badania archeologiczne, które zakończyły się znalezieniem pokaźnej liczby artefaktów (prawie 10 000 przedmiotów: noże, okruchy naczyń, figurki, kości do gry, narzędzia, podkowy) oraz fragmentów budowli. Do zamku można było dostać się przez most zwodzony, przerzucony nad suchą fosą, a jego najbardziej charakterystycznym elementem była potężna, cylindryczna wieża o średnicy ok. 10 metrów.
Wracamy do szlaków tą samą drogą i kontynuujemy podejście. 250 metrów dalej stoi domkowa kaplica Matki Bożej, która kryje w swoim wnętrzu źródło ze smaczną, a podobno i mającą cudowną moc, wodą. Miejsce to popularne jest wśród mieszkańców okolicznych miejscowości, ale i przyjezdnych z dalszych okolic, którzy nabierają wodę do butelek i pojemników – w smaku woda jest rzeczywiście wyjątkowa.
Kaplica Matki Bożej...
...i źródełko w jej wnętrzu
Według legendy, która związana jest z tym miejscem, w 1672 roku odzyskał tu wzrok młody Czech, który przybył z pielgrzymką aż ze Zlatych Hor w Górach Opawskich. Od tego czasu liczni pielgrzymi, którzy wędrowali na Kalwarię, przystawali przy źródle i przemywali swe oczy cudowną wodą. Czy taka rzeczywiście jest? Nie zawadzi spróbować, a na pewno warto wody skosztować.
Oba szlaki skręcają za kaplicą w lewo i kontynuują podejście. Po 200 metrach rozdzielają się, niebieski do którego jeszcze wrócimy idzie dalej prosto, zielony skręca w lewo i to właśnie jego wybieramy, by po kolejnych 10 minutach marszu dojść do punktu widokowego na Bardo i przełom Nysy Kłodzkiej (na platformę u stóp krzyża prowadzą wygodne schody) – to jeden z najpiękniejszych widoków w Sudetach.
Na punkt widokowy wiodą wygodne schody
Jedna z najlepszych panoram w Sudetach: przełom Nysy Kłodzkiej
W sierpniu 1598 roku okolice Barda nawiedziły ulewne deszcze. Wezbrana Nysa Kłodzka podmyła północne zbocza Kalwarii i 24 sierpnia potężny huk wstrząsnął małym miasteczkiem. Ogromne masy skał i ziemi zsunęły się do rzeki, tarasując ją na tyle skutecznie, że Bardu groziła powódź i zniszczenie. Wstrząs był tak silny i odczuwalny w okolicy, że to właśnie jemu przypisuje się pochylenie krzywej wieży w Ząbkowicach Śląskich. Podobno za sprawą żarliwych modlitw zgromadzonych przez miejscowego proboszcza dzieci, rzeka w cudowny sposób utorowała sobie drogę i miasto ocalało.
Obryw skalny ponad Bardem jest największym tego typu w Sudetach. Określenie „obryw” jest jednak nie do końca właściwe, bo tak naprawdę jest to górna część niszy wielkiego osuwiska. Jedna z teorii mówi, że katastrofa jaka się wówczas wydarzyła to efekt wcześniejszego trzęsienia ziemi, a podmycie przez rzekę mocno przyspieszyło proces niszczenia i zsunięcia się części zbocza. Widocznymi śladami wydarzeń sprzed ponad 400 lat jest 90-metrowa ściana skalna, a nad brzegiem rzeki potężne głazy i przecięte przez rzekę usypisko.
Od punktu widokowego podążamy dalej za znakami zielonymi, ale uwaga: po 250 metrach dochodzimy do rozdroża, na którym wybieramy drogę w prawo (szlak zielony wiedzie bardziej w lewo), by po nieco ponad 100 metrach dojść do znanego nam już szlaku niebieskiego. Nim wspinamy się dalej, w kierunku szczytu Kalwarii. Przy kaplicy „Złożenie w grobie Pana Jezusa” odsłania nam się panorama na Góry Bardzkie, Stołowe i Sowie: między innymi świetne widoczne są Szczeliniec Wielki, Broumovskie stěny oraz forty Twierdzy Srebrnogórskiej. Stąd już widoczna jest kaplica na szczycie Kalwarii (Góry Bardzkiej, 583 m).
W drodze na Kalwarię
Kaplica Matki Bożej Płaczącej
Wnętrze kaplicy na szczycie Kalwarii
Tradycja głosi, że ok. 1400 roku młody Czech, modlący się na górze, ujrzał Marię płaczącą nad losem okolicznych wsi, które podczas zbliżających się wojen husyckich miały doznać wielu nieszczęść. Pamiątką po tym wydarzeniu były ślady odciśniętych w skale stóp Matki Boskiej, które szybko stały się nie tylko celem pielgrzymek, ale również obiektem pożądania pątników. Kawałek po kawałku odłupywano skałę i ślady szybko zniknęły, a oglądane dzisiaj za kaplicą to współczesna replika.
Początkowo na szczycie stała drewniana kaplica z figurką Matki Boskiej. W 1617 roku biskup wrocławski Karol Habsburg postanowił, że zastąpi ją murowana kaplica i tak się wkrótce stało (kaplicę poświęcono w 1619 roku). Minęły kolejne trzy lata, gdy na górze pojawili się Szwedzi (trwała wojna 30-letnia). Protestanccy żołnierze z katolicką kaplicą obeszli się dość brutalnie, zniszczyli ją, zabrali też dzwony, które wisiały na wieży. Na początku XVIII wieku przy kaplicy powstała pustelnia, ostatni jej mieszkaniec zmarł w 1822 roku. Ciekawostką może być fakt, że w 1760 roku zamieszkał w niej emerytowany austriacki generał Losy von Losenau, który spędził tu resztę swego życia.
Z kaplicą na Górze Bardzkiej związane są opowieści o licznych uzdrowieniach, jakie miały tu miejsce. Pierwsza o nich wzmianka pochodzi z dzieła jezuity B.A. Balbino zatytułowanego „Diva Wartensis”. Ciekawą historią jest opowieść o protestantce, która po wejściu do wnętrza kaplicy zemdlała, a po ocuceniu uznała to za znak od Boga i przeszła na katolicyzm. Tragiczne wydarzenie miało z kolei miejsce w 1899 roku, kiedy to piorun uderzył w grupę pielgrzymów, zabijając pięciu z nich.
Za kaplicą schodzimy dróżką do jej podnóża po południowej stronie. W lewo odchodzi „polska” Droga Krzyżowa z piaskowcowymi stacjami i malowanymi na blasze obrazami – pierwszy z nich jest tuż przy naszym szlaku (przedstawia scenę złożenia Jezusa do grobu). Trochę klucząc pomiędzy kolejnymi szczytami, miejscami mogąc podziwiać panoramy, wygodną drogą, raz w górę, raz w dół, po 3,5 km dochodzimy na Przełęcz Łaszczową, przez którą przechodzi droga z Kłodzka i Wojciechowic do Laskówki.
Koniec polskiej Drogi Krzyżowej - stacja XIV
Na Przełęczy Łaszczowej
Przełęcz Łaszczowa to ciekawe historycznie miejsce, bowiem od dawna właśnie tędy przebiegała granica między Czechami a Śląskiem. Przez przełęcz prowadziła ważna droga łącząca Kłodzko z Ząbkowicami Śląskimi, która była głównym połączeniem między obydwoma miastami, zanim w XIX wieku nie zbudowano obecnej drogi przez Bardo. Na starych niemieckich mapach przełęcz nosi nazwę Passkreuz, co miało związek ze stojącym na niej dużym, drewnianym krzyżem. W nawiązaniu do nazwy niemieckiej, krótko po II wojnie światowej Przełęcz Łaszczowa nosiła nazwę Czarnokrzyskiej. Niewiele brakowało, a na przełęczy stanęłoby schronisko turystyczne, o co w 1928 roku starało się Złotostockie Towarzystwo Górskie. Niestety, brak funduszy zniweczył plany jego budowy. Dzisiaj to dogodne miejsce odpoczynku (są tu dwie duże wiaty ze stołami i ławami, a także miejsce na ognisko.
Najpierw łagodnie, a potem już stromiej, podążamy w kierunku Ostrej Góry (751 m). Na szczyt dojdziemy po ok. 30 minutach, pokonując w tym czasie prawie 160 metrów różnicy poziomów.
Widok z Gajnika na Ostrą Górę
W poszukiwaniu starych znaków granicznych...
...by je odczytać trzeba pogłówkować :-)
Przed wojną Ostra Góra w wielu opracowaniach uważana była za najwyższy szczyt Gór Bardzkich. Na jej szczycie, latem 1881 roku, wybudowana została przez Kłodzkie Towarzystwo Górskie drewniana wieża widokowa (tak naprawdę to zaadoptowano starszą wieżę triangulacyjną). Nieco poniżej stanął nieduży, mogący pomieścić do 10 osób schron. Konstrukcja nie przetrwała nawet dwóch lat i trzeba było postawić nową. Ta przetrwała do 1909 roku, kiedy zwaliła ją gwałtowna burza. Rok później otwarto kolejną, również drewnianą, która posiadała trzy platformy widokowe. Ta z kolei służyła turystom do 1926 roku, kiedy to już nie nadawała się do remontu i zapadła decyzja o budowie następnej wieży. Stała jeszcze na początku lat 50-tych XX wieku. Prawdopodobnie uległa zawaleniu kilka lat później.
Z Ostrej Góry schodzimy w kierunku południowym, w stronę niewyraźnie zaznaczonego w terenie Gajnika (747 m). Z siodła pomiędzy obydwoma szczytami rozpościera się ładna panorama w kierunku północnym, widoczny jest m.in. pałac w Kamieńcu Ząbkowickim. Na dalszym odcinku szlaku niebieskiego uważny obserwator będzie miał okazję zobaczyć kilka starych kamieni granicznych. Jeden z najciekawszych znajduje się ok. 350 m za szczytem Gajnika, po prawej stronie naszego szlaku. Pochodzi z XVIII wieku i na jednym z trzech boków zachował wyraźny napis „B.P.K. 1746”, gdzie K oznacza leżącą poniżej wieś Wojciechowice (Königshain), a litery B i P są inicjałami właściciela dóbr wojciechowickich. Dalej spotkać można też kamienie rozgraniczające dobra klasztoru kamienieckiego (z literami TAC, przypisanymi opatowi Tobiaszowi Stusche: Tobias Abbas Camenzensis) i właścicieli niedalekiego Podzamku.
Widok z Jedlaka na główny grzbiet Gór Bardzkich
Na zboczach Kłodzkiej Góry opuszczamy szlak niebieski i rozpoczynamy wejście na jej szczyt za znakami żółtymi. Kilka minut później jesteśmy już na górze (wierzchołek znajduje się kilkanaście metrów w prawo od szlaku). Kłodzka Góra znajduje się na liście Korony Sudetów, a także Korony Gór Polski. Czy słusznie? Na różnych mapach występują różne wysokości Kłodzkiej Góry i pobliskiej Szerokiej Góry, nie zawsze ta druga przegrywa w rywalizacji o palmę pierwszeństwa… W metalowej skrzynce na szczycie znajduje się pieczątka, którą można potwierdzić swój pobyt w odpowiedniej książeczce.
Kłodzka Góra to najwyższy punkt na naszej trasie, stąd to może być już tylko niżej i niżej. Idziemy cały czas żółtym szlakiem, który sprowadza nas przez Jedlak, Obszerną oraz Kostrą do dawnego schroniska Schneiderbaude (dzisiaj zajazd „Kukułka”), po drodze racząc nas świetnymi widokami między innymi na Krowiarki oraz Masyw Śnieżnika.
Dawne schronisko Schneiderbaude (obecnie zajazd Kukułka)
Schneiderbaude powstała w 1914 roku i była wówczas prywatnym schroniskiem zbudowanym przez Josefa Schneidera. Otwarto je 16 lipca i od razu stało się popularnym celem wycieczek m.in. z Kłodzka, które leży poniżej i doskonale widoczne było (i jest) sprzed budynku, czy z werandy restauracji. Drewniana konstrukcja z czasem sczerniała i we wnętrzu było tak ciemno, że przez cały dzień trzeba było je oświetlać sztucznie. W 1938 roku Alfons Schneider zdecydował się na budowę nowego, tym razem już murowanego schroniska. Jeszcze w tym samym roku (24 września) nastąpiło jego otwarcie. Obiekt istnieje do dzisiaj, nie jest już co prawda typowym górskim schroniskiem, ale nadal można w nim odpocząć, przenocować i dobrze zjeść.
Sprzed „Kukułki” schodzimy po zniszczonych schodach do drogi, przecinamy ją i dalej polną dróżką idziemy do leśnej drogi, na której spotykamy znów nasz szlak żółty. Na chwilę, bo w miejscu, gdzie znaki żółte skręcają w prawo, my idziemy dalej prosto. Dróżka doprowadzi nas do jednostki wojskowej, którą mijamy drogą poprowadzoną jej granicą. Potem skręt w prawo, w lewo i już jesteśmy już na ul. Walecznych. Cały czas utrzymując kierunek marszu dojdziemy do centrum Kłodzka (w pobliże przystanków busów, autobusowego i kolejowego Kłodzko-Miasto), gdzie kończymy naszą wycieczkę.