Karlsfried - zamek cesarsko-królewskich celników

  • XX-wieczna próba rekonstrukcji zamku z 1909 roku - w widoku od południa

    XX-wieczna próba rekonstrukcji zamku z 1909 roku - w widoku od południa

     Z upływem lat cesarz rzymski i król czeski Karol IV coraz większą wagę przykładał do ekspansji państwa czeskiego na północ. O ile Ziemie Budziszyńska i Zgorzelecka (dopiero w XV w. zaczęto je zwać Górnymi Łużycami) były jeszcze nabytkiem terytorialnym jego ojca Jana (podobnie jak większość terytorium Śląska), o tyle Łużyce (późniejsze Dolne Łużyce) oraz Brandenburgia zostały do Korony Czeskiej inkorporowane już przez Karola. Wzrastało zatem znaczenie dróg łączących jądro Korony - Czechy z Pragą na czele - z krajami koronnymi położonymi na północ od Gór Łużyckich. Decydujące znaczenie miała tu tzw. Droga Żytawska. To dla jej strzeżenia, ale i dla pobierania cła w miejscu, gdzie trakt ten przekraczał na wysokości 475 m n.p.m. grzbiet Sudetów - tu Gór Łużyckich - powstał w 1357 r. z woli Karola IV zamek Karlsfried.

     Tak jak wiele innych jego fundacji, otrzymał nazwę od imienia władcy, choć współcześnie określany był w źródłach częściej jako Neuhaus. Polecenie zbudowania zamku realizował burgrabia zamku Bezděz - Oldřich (Ulryk, Udalryk) Trist z Hed'čan. Znaczenie zamku było duże, skoro do 1412 r., czyli do osiedlenia się w pobliskiej Żytawie, rezydował tu królewski wójt krajowy dla Ziemi Budziszyńskiej i Zgorzeleckiej. W maju 1421 r. zamek nieskutecznie oblegali husyci. Zdobyć im się go udało dopiero przy drugim podejściu 24 stycznia 1424 r. Warownia została wówczas splądrowana i spalona. Jeszcze w tymże roku Karolowy syn, Zygmunt, kazał jednak jako król czeski (nosił też koronę węgierską i rzymską) zamek odbudować. Na czele silnej załogi stał tu starosta Conrad von Quossau. Kilkakrotnie w kolejnych latach husyckie eskapady szły z Czech ku Łużycom, ale Karlsfriedu już nie oblegały.


Romantyczna rekonstrukcja wyglądu zamku w widoku od północy z 1836 r.

     W 1441 r. Żytawa, podobnie jak w tym czasie czynili Ślązacy na pograniczu z Czechami, wykupiła zamek, na którym od dwóch lat rezydował niespokojny rycerz Jan z Vartenberka, pobierający nielegalne, zdaniem mieszczan, cła - czyli de facto rabujący. By mieć spokój, zamek zburzono. Jeszcze jednak w 1525 r. wieś Lückendorf (dziś Luftkurort Lückendorf) pozyskiwała stąd materiał rozbiórkowy, a w 1690 r. do Żytawy wożono kamień na budowę kościoła. W 1721 r. mury warowni sięgały jeszcze wysokości 3 pięter. Po pożarze Żytawy w 1 757 r. znów zwrócono oczy ku Karlsfriedowi, pozyskując z ruin materiał na odbudowę miasta. Cesarska budowla funkcjonowała w swym „drugim życiu" trochę jak rzymskie Koloseum - jako „kamieniołom".

     Pozostałe do dziś fragmenty murów silnie zarosły krzewami, co trochę dziwi, zważywszy na to, z jak atrakcyjnym turystycznie rejonem mamy do czynienia oraz z faktem, że zamek leży dziś na terytorium Niemiec, których mieszkańcy uchodzą za uporządkowanych. Z dawnych reliktów dość dobrze widoczne są dolne partie wieży, i to raczej z pewnego oddalenia. Generalnie rzecz ujmując, to lepiej jednak zwiedzać to miejsce późną jesienią lub zimą, gdy nie ma liści.


Bloki skalne południowej części dawnego zamku

     Szosa łącząca Hartau lub Eichgraben z Luftku-rortem Lückendorf i biegnąca pod zamkiem pierwotnie jako droga trafiała na jego dolny dziedziniec - po jej drugiej, zachodniej stronie zachował się wał „domykający" obszerny obwód warowny. Przy szosie uchował się kamienny krzyż upamiętniający mieszczan żytawskich zabitych w czasie zdobywania zamku przez husytów w 1424 r.

     Do zamku trafić łatwo, tak od strony w zasadzie przecinającej go szosy, jak i wędrując żółtym lub czerwonym szlakiem wśród piaskowcowych skałek rozsianych na stokach Straβbergu (538 m) i Mühlsteinbergu (482 m) - z obu stron lokalizację zamku, ściślej - jego głównej części - wskazują stosowne tabliczki. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to dziś zabytek zapomniany, jakby wstydliwie ukrywany. Czy wynika to z faktu, że świadczy on o nieco innym niż obecny przebiegu granicy czesko-łużyckiej? Z drugiej strony - czy takie problemy dziś kogokolwiek emocjonują?

Tekst i zdjęcia Bogusław Czechowicz

 


Artykuł ukazał się w miesięczniku "Sudety", nr 3(156)/listopad-grudzień/2014
Przedruk za zgodą redakcji

strona www czasopisma "Sudety" 

CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl