Sacrum czy profanum?
Temat zabytkowego cmentarza przy ul. 1 Maja w Ząbkowicach Śląskich budził i budzi spore kontrowersje. Wydaje się jakby czyniono wszystko, aby żadne poważne prace na terenie zabytkowego cmentarza nie zostały wykonane. Czym jest dziś miejsce pochówku dawnych ząbkowiczan? Parkiem, miejscem wyznaczonym do wyprowadzania psów? Z pewnością nie zabytkiem, bo żaden zabytek nie zasłużył sobie na takie traktowanie.
Istniejący na tak zwanym Przedmieściu Wrocławskim cmentarz od czasu powstania w XVI wieku, aż do oficjalnego jego zamknięcia pełnił funkcję głównej miejskiej nekropolii. Długo potem był miejskim śmietnikiem oraz miejscem schadzek. Zabytkowe grobowce, z poodsuwanymi wiekami przyjęły funkcję kontenerów na śmieci, gdzie wygodni mieszkańcy wyrzucali swoje codzienne odpadki. Inne nagrobki zaczęły służyć jako wygodne ławeczki (często nawet łóżka), na których w godzinach wieczornych, ale i za dnia, przesiadywało wesołe towarzystwo pijące tanie alkohole. Zarośnięte miejsca cmentarza stały się idealnym miejscem na szkolne wagary. Co z tego, że pod solidną marmurową, czy graniową płytą spoczywa człowiek?
Moje serce zabiło mocniej, gdy w 2009 r. stary cmentarz komunalny został wpisany do rejestru zabytków. Co to oznacza? Przede wszystkim ustawa o ochronie zabytków mówi wyraźnie, że ochrona zabytków polega w szczególności na podejmowaniu przez organy administracji publicznej działań, które mają na celu zapobieganie zagrożeniom mogącym spowodować uszczerbek dla wartości zabytków. Niestety, moim zdaniem, fakt wpisania cmentarza do rejestru zabytków nie przyczynił się w żaden sposób do jego ratowania. Wręcz przeciwnie, związał ręce osobom prywatnym, które z chęcią same doprowadziłby do uporządkowania zabytkowej nekropolii.
Nie brakuje jednak ludzi zainteresowanych losem cmentarza. Dzięki staraniom pewnego miłośnika historii miasta, podczas wykaszania traw zostały poodwracane pojedyncze nagrobki, które od wielu lat licem „wrośnięte” były w ziemie. Ukazały się inskrypcje upamiętniające rzeźników, czy nauczycieli. Niestety nic nie ukryje się przed wzrokiem zbieraczy wszystkiego, co po spieniężeniu może zostać przeznaczone na alkohol. I tak już kilka dni po zakończonych pracach z pewnego nagrobka zniknęły mosiężne litery, z innego zaś wykonany w szkle krzyż żelazny z okresu I wojny światowej.
Przeprowadzone prace porządkowe, to niestety tylko nikły procent tego, co wykonać należy. A przecież nie trzeba tak wiele. Wystarczy pójść za przykładem parafii św. Jadwigi w Sadlnie, parafii w Stolcu czy w Ciepłowodach, gdzie z poniemieckich nagrobków rozmieszczonych w różnych zakamarkach utworzono lapidaria, czyli godne miejsce upamiętnienia zmarłych.
Pamiętam pewną sytuację, która dała mi dużo do myślenia. Pracując przy inwentaryzacji zabytkowych nagrobków miałem okazję obserwować zachowania przechodzących po cmentarzu ząbkowiczan. Pewnego razu spostrzegłem starszą panią z pieskiem na smyczy, którzy właśnie wkroczyli na cmentarz. Kiedy piesek załatwił swoje potrzeby fizjologiczne tuż przy grobie J.E. Tschirsch’a – fundatora dawnego szpitala przy ul. 1 Maja, nie wytrzymałem. Podszedłem do staruszki zwracając uwagę, że właśnie dopuściła się świętokradztwa i powinna przystępując do spowiedzi wyznać również ten grzech.