Szwedzki pisarz i kanadyjski lekarz (z Lwówka Śl.)

     Lwówek Śląski, Dębowy Gaj i leżąca po drugiej stronie Bobru wieś Sobota, mają długą i piękną przeszłość. Mają, bo zasługują na nią. A przyszłość, prędzej czy później, też będzie wspaniała. Z miejscami tymi związane są znane postacie historyczne, jak Henryk Brodaty, Cesarz Francuzów Napoleon czy rodzina Hohenzollernów z pobliskiej Skały. Jednak na uwagę, być może, zasługują też i inne postacie. Co prawda nie historyczne, które najprawdopodobniej w kronikach tych miejsc nigdy się nie znajdą, ale jakieś cegiełki w lepsze poznanie tych stron wniosły. Takimi osobami są Jerzy i Zbigniew o nazwisku Marciniak. Ten pierwszy po wielu, wielu latach starań został Szwedzkim Pisarzem a drugi znanym Kanadyjskim Lekarzem.

     Zbigniew Marciniak urodził się we Lwówku Śląskim w 1949 r. Wychowywał w Dębowym Gaju i Sobocie, gdzie rozpoczął edukację w miejscowej szkole. Później mieszkał w Kaliszu i tam ukończył Gimnazjum Męskie im. Adama Asnyka, czyli to samo gimnazjum co i Prezydent Polski Stanisław Wojciechowski. Potem życiowa droga zawiodła go do Poznania. Tam ukończył Akademię Medyczną i podyplomowe Studium z anglinistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Nostryfikował dyplom w Kanadzie i rozpoczął wykonywanie zawodu lekarza. Aktualnie jest właścicielem dwóch przychodni oraz piastuje prestiżowe stanowisko President of Polish Canadien Medical Association. Mieszka w Toronto oraz wiejskiej posiadłości nad Czerwonym Jeziorem. A kilka miesięcy w roku spędza na wyspach Morza Karaibskiego, gdzie ma swój pełnomorski jacht. Przez jakiś czas był sponsorem Kultury Polskiej w Kanadzie i przebywali w jego domu znani aktorzy czy ludzie pióra, jak Krystyna Janda, Stanisław Tym, Joanna Żółkowska czy Janusz Gajos.
 


     Jerzy Marciniak przyszedł na świat we Lwówku Śląskim w 1950 r. I też wychowywał się w Dębowym Gaju, mieszkał w Sobocie, gdzie chodził do szkoły. W Kaliszu ukończył z nagrodą Technikum Włókiennicze, a w Poznaniu Wydział Prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez jakiś czas studiował tam również filozofię. W Szwecji, gdzie mieszka na stałe, został absolwentem podyplomowego Studium Reklamy i Marketingu. Jest też członkiem Związku Pisarzy Szwedzkich – Sekcji Tłumaczy. Obaj jego synowie poszli w ślady ojca. Jeden ukończył elitarny Dramatiska Institutet (Szkoła Filmowa) w Sztokholmie i jest wziętym scenarzystą. Otrzymał posadę etatowego profesora/nauczyciela akademickiego na Högskolan Dalarna w Falun, a gościnnie wykłada w Biskops Arnö w Sztokholmie. Na jego scenariuszach powstało wiele filmów i dwa seriale dla Telewizji Szwedzkiej. We Lwówku Śląskim był wielokrotnie i wiele tekstów o tych stronach opublikował. Młodszy kończy studia prawnicze na Uniwersytecie w Lund (w języku angielskim) i specjalizuje się w prawie międzynarodowym.

     Jerzy o swoich rodzinnych stronach nigdy nie zapomniał i często tam bywa. Swoje pięćdziesiąte urodziny spędził samotnie we Lwówku Śląskim, gdzie zamówił mszę intencyjną dla siebie w kościele Najświętszej Marii Panny, w którym był chrzczony. Na sześćdziesiąte urodziny postąpił tak samo. A jak los będzie dla niego przychylny, to i na siedemdziesiąte urodziny pojedzie na mszę do kościoła Najświętszej Marii Panny. A później wybierze się w samotny spacer do Dębowego Gaju i Soboty. Kanadyjski Lekarz jest osobą w Toronto bardzo znaną i cenioną, i jak ma ku temu sposobność, to mówi o swoich rodzinnych stronach. Tak więc Lwówek Śląski gościł i w kanadyjskiej prasie, i kanadyjskim radiu. A o jego przychodniach wielokrotnie mówiła kanadyjska telewizja.
 


     Lwówek Śląski, Dębowy Gaj, Sobota, Marysin, Dłużec czy Górczyca i oczywiście rzeka Bóbr przewijają się w twórczości Szwedzkiego Pisarza nieustannie. W powieści Piękna Grażyna jest bardzo dużo o zamku rodziny von Nostitz, który od dawna nie istnieje, ale w którego sali balowej Szwedzki Pisarz i Kanadyjski Lekarz oglądali kiedyś filmy kina objazdowego. I w sali tej tańczyli nieraz krakowiaka z koleżankami z podstawowej szkoły. A w powieści Druga Noc Walpurgii, to w niektórych rozdziałach na co drugiej stronie jest coś o Józku, Marianie, Tadku Rucychu, grubym Ryśku, plusku strumyków przepływających przez Sobotę, zachodów słońca za Czerwoną Górą i przyjaznego szmeru Bobru. Czyli o tych i o tym, co w Sobocie było Szwedzkiemu Pisarzowi bardzo bliskie. Podobnie jest i w Urzędzie Lekkich Obyczajów, w Białym Brzasku i tomach opowiadań: Pieśni Tańczącej Marionetki i Owacje Pustej Widowni. Oraz w opowiadaniach pozamieszczanych w prasie literackiej. Ze starymi zdjęciami z Soboty podołączanymi do niektórych. Słuchowisko Walc cis – moll na jedną rękę, emitowane przez Teatr Polskiego Radia, rozgrywało się na łące obok Bobru a w tle był pociąg do Zgorzelca, stacja Marczew i Jelenia Góra.

     Szwedzki Pisarz napisał sporo  o rodzinnych stronach, ale niektóre tematy wciąż czekają. Takim tematem są na pewno uroczystości imieninowe babki Szwedzkiego Pisarza i Kanadyjskiego Lekarza Julianny Łysiak de domo Julianny Bończa – Romanowskiej, na które przychodzili Ziemianie bez Ziemi, czyli rodziny szlacheckie wysiedlone zza Buga. I ich wspominanie kresów i ich śpiew, i ich łzy płynące po policzkach. Na pewno czeka na opisanie ten dzień, kiedy przyszedł z Czerwonego Krzyża urzędowy list, który w środku zawierał inny list. Wysłany z Londynu od.... Zofii Antoniszyn. Z jej zdjęciem w mundurze wojskowym II Korpusu Polskiego.

     Córka przedwojennego starszego sierżanta Piotra Łysiaka, czyli dziadka Szwedzkiego Pisarza i Kanadyjskiego Lekarza, została aresztowana zimą 1940 r w Brześciu nad Bugiem, gdzie wtedy mieszkali. Nad ranem weszli agenci NKWD, wzięli ją pod ręce i paszli w pieriod. Babka wybiegła za nimi, zjęła z siebie sweter wełniany i chciała wsadzić go córce pod pachę, ale NKWD-zista skazał, nie nada. I ślad po córce zaginął. I po dziewięciu latach przyszedł ten list i... Najtrudniejszy do opisania jest chyba ten nagły płacz babki i ten jej bieg przez wieś do kościoła. I ten płacz dziadka na środku pola pod Piotrowem i bieg jego do przydrożnej figury Matki Boskiej.

     I trudna jest do opisania postać inwalidy wojennego Władysława Trejmaka z Soboty, który w walkach nad Bobrem stracił nogę. Jego życzliwa, spokojna twarz, gdyż był bardzo szanowany we wsi, i jdnocześnie głęboki smutek czający się w oczach. I jego bieg, na zdrowej nodze i drewnianym słupku, w stronę dziadka Szwedzkiego Pisarza, gdy ten pokazał się w Sobocie po latach spędzonych w więzieniu za rozbrojenie posterunku Milicji Obywatelskiej w Marysinie.

     Czeka też na opisanie postać Józefa Hubskiego z Marczewa, którego pobito w Górczycy na zabawie sztachetami. I ten nocny bieg kolegów ze wsi z jego konającym ciałem do mostu na Bobrze, gdzie po drugiej stronie czekało pogotowie ratunkowe. I te ślady krwi mieniące się na przydrożnych kamieniach. I jego pogrzeb i ten spłoszony wzrok dziewczyny, o którą wszczęto bójkę.

     Trudne jest do opisania to co się działo na cmentarzu ewangielickim, przylegającym do pola dziadka Szwedzkiego Pisarza. Te latarki o silnym i zawężonym świetle w czasie nocy. Przemykające postacie wieczorami, czy czarny Mercedes ukryty w sosnowym lasku przy drodze do Lennej Wsi jak i porzucone w przydrożnym rowie świerkowe gałęzie, którymi zacierano ślady opon na polnej drodze.

     Lwówek Śląski, Dębowy Gaj, Sobota, strumyki płynące przez nią, śpiew ptaków o świcie, wiatr od strony Czerwonej Góry niosący zapach tataraków rosnących w stawach, pieśni wysiedlonych z kresów kresowian czy... To wszystko jest piękną przeszłością tych stron. Miejsc nad Bobrem, które na pewno też zasługują i na piękną przyszłość. I ta przyszłość, prędzej czy później, nadejdzie.

Jerzy Marciniak
CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl