Vízmburk - zamek zacny i nieszczęsny

     O tym, że zamek zamkowi nierówny, nie trzeba nikogo przekonywać. Hierarchię tych budowli można ustalać w oparciu o różne przesłanki. Mogą nimi być wiek i ranga warowni na danym obszarze. We wschodniej części Pogórza Karkonoskiego zamkiem o szczególnym znaczeniu - swoistym prazamkiem - był Vízmburk.

     Powstał on w połowie XIII w. z inicjatywy rycerza imieniem Tas (Protazy), pieczętującego się herbem ukazującym strzemię. Był to pierwszy zamek w tym rejonie i pierwszy ośrodek akcji kolonizacyjnej, jaką tu prowadzono w XIII w., a zwłaszcza w czasach pełnych rozmachu rządów króla Przemysła Ottokara II. Przyjmuje się, że do połowy XIII w. skolonizowano tereny nad Úpą od Czeskiej Skalicy po dzisiejszy Trutnov. Fala osiedleńcza szła rzecz jasna w górę rzeki. W ramach tej akcji, prowadzonej w imieniu króla przez panów ze Švabenic, powstały m.in. podkarkonoskie zameczki: Rechenberk i dwa bezimienne: koło Trutnova-Poříčí i nieopodal wsi Horné Vlčice („Sudety", 8/2008). Głównym punktem -ośrodkiem administracyjnym - był tu jednak położony nad Úpą Vízmburk. Uważa się, że zamek powstał w końcowej fazie osiedlania się nowej ludności i zakładania miast oraz wsi, albowiem inwestycja taka wymagała sporych nakładów i sił.

     W latach trzydziestych XIV w. zamek przeszedł w ręce potężnego rodu panów z Duby, którzy dzierżyli go aż do walk husyckich. Ten czas był sprawdzianem dla Vízmburka, który wielokrotnie musiał stawić czoło przeciwnikom. I tak w 1421 r. śląscy książęta oraz siły wrocławskie i świdnickie, wezwane rok wcześniej we Wrocławiu przez spadkobiercę korony czeskiej Zygmunta luksemburskiego do krucjaty przeciw czeskiej herezji husyckiej, wpadli w sile 12 000 wojska do wschodnich Czech, pustosząc niemiłosiernie rejon Trutnova, Upic, Policy i Náchodu. Nie był to jednak chwalebny czyn godzien rycerza, bowiem - jak donosi Kronika husycka Wawrzyńca z Březovej - czterystu dzieciom obcięli prawą nogę i lewą rękę lub na odwrót, a niektórym obcięli nosy. Tego samego roku - donoszą roczniki zwane Starymi letopisami czeskimi - dokonali Ślązacy rzezi ludności pod Ostaśem w czeskich Górach Stołowych, obcinając swym ofiarom języki. Warto o tym pamiętać, gdy będzie się czytać o husyckich bestialstwach popełnianych później na Śląsku i innych ziemiach napadanych w odwetowych wyprawach czeskich. W tej wojnie, jak niemal w każdej, świętych nie było.

     Latem 1421 r. wymordowano ludność Upic, miasta położonego u stóp Vízmburka. Choć źródła o tym milczą, jest prawie pewne, że oblegano i zamek. Podobna sytuacja powtórzyła się cztery lata później. W 1430 r. świdniczanie przepraszali mieszczan zgorzeleckich za to, że im nie mogą pomóc, bo sami muszą zmagać się z atakami czeskich łupieżców z pogranicznych zamków Vízmburk, Skały i Adršpach oraz zajętych przez husytów śląskich miast: Niemczy i Otmuchowa. W końcu maja 1447 r. śląski landfried, czyli konfederacja rycerstwa i miast powstała do zwalczania rozbójnictwa, wykupił zamki Vízmburk (zwany tu Vutsemburk) oraz Adršpach, Žacleř, Belver i Skáły, z których przez lata organizowano napady na śląskich kupców. Vizmburk został zburzony, tak aby nie stanowił już więcej oparcia dla łupieżców i awanturników.

     Zamek składał się z dwóch części: poprzedzonego fosą i otoczonego pierwotnie murem podzamcza i zamku. Ten ostatni, jak mało który doskonale rozpoznany w wyniku kompleksowych badań archeologicznych przeprowadzonych w latach 1972-1983, prezentował się niezwykle okazale, co i dziś doskonale widać po zachowanych ruinach. Zamek miał nieregularny plan i składał się z wysokiej, walcowatej wieży oraz sytuowanych po wewnętrznej stronie wysokiego muru budynkach-skrzydłach otaczających mniej więcej prostokątny dziedziniec. Dostęp do reprezentacyjnych sal na piętrze zapewniały drewniane ganki od strony dziedzińca. Sale oraz kaplica były zasklepione krzyżowo-żebrowo. Porównanie odnalezionych detali architektonicznych pozwoliło ustalić, że Vízmburk stawiał ten sam warsztat budowlany, który zatrudniony był przy wznoszeniu kościoła klasztornego benedyktynów w nieodległej Policy nad Metują. Zwarty blok zamku właściwego otaczał mur (wewnętrzny), częściowo zachowany z trzech stron do dziś, i mur zewnętrzny, łączący się z obwarowaniami podzamcza. Miał on od zachodu dwie baszty na planie prostokąta oraz budynek bramny w części południowo-wschodniej, w miejscu, gdzie droga z podzamcza wkraczała do zamku.

     Warto zwrócić uwagę na to, jak poprowadzona została droga do zamku. Wiedzie ona tak, by najlepiej zaprezentować gościowi dostojeństwo i obronność budowli. Droga od południa podchodziła pod wzniesienie, następnie przekraczała most na fosie i bramę podzamcza. Po jego drugiej stronie, około 30 m dalej na wprost, była zewnętrzna brama zamku - usytuowano ją naprzeciwko wieży - ten element zamku w miarę zbliżania się doń rósł w oczach, aż w końcu, chcąc przekroczyć trzecią bramę, trzeba było niemal otrzeć się o dolne partie murów wieży. Nie trzeba dodawać, że pozwalała ona doskonale bronić obu bram, zwłaszcza tej trzeciej. Nie na tym jednak koniec „wędrówki" gościa do zamku. Minąwszy trzeci pierścień murów, musiał on jeszcze z czterech stron objechać wąską gardzielą między murem wewnętrznym a zamkiem, by ponownie znaleźć się... pod wieżą. Tu już na pewno gość nabierał przekonania, że trafił do jakiejś ogromnej budowli, a skoro tak, to jego posiadacz nie jest byle kim. Tak oto warownia uczestniczyła w budowaniu prestiżu swego pana.

     Vízmburski zamek uważa się za jeden z nielicznych na terenie Czech przykładów rycerskiej warowni o tak bogatym układzie przestrzenno-bryłowym, odpowiadającym schematowi stosowanemu w ówczesnych zamkach królewskich (dziedziniec otoczony skrzydłami, wysoka wieża, kaplica, sklepione sale). Los niestety fatalnie obszedł się z tym zabytkiem. Odkryty przed 30 laty spod zwałów ziemi, niszczeje pozostawiony własnemu losowi, osłonięty prowizorycznymi daszkami. A że wzniesiony był ze skały mało odpornej na wietrzenie, zanika, co dało się dostrzec nawet w tak krótkim czasie, jak tercja. Odkryte pozostałości należało - jak się uważa - z powrotem ukryć pod ziemią, tak jak to się czasem czyni z gotyckimi malowidłami, które odkryte spod tynków, ponownie się zakrywa, by przetrwały kolejne wieki. Agresywne na skutek skażeń współczesne powietrze jest bowiem bezlitosne tak dla skał, jak i farb. Jest niemal pewne, że za 100 lat Vízmburka w dzisiejszej postaci nie będzie. Czescy badacze bez ogródek piszą o wstydzie i kompromitacji nauki i konserwatorstwa. Przynajmniej są szczerzy.

     Vízmburk to nie tylko zamek, ale i... „antyzamek". Chodzi o relikty obozu oblężniczego, zachowane przed podzamczem, bezpośrednio na południe od niego. To prowizoryczne obwarowanie o wymiarach około 45 x 30 m, słabo już dziś czytelne, mogło powstać w czasie zdobywania zamku przez siły śląskie w 1421 lub raczej w 1425 r. Czeski kastellolog Vladimir Wolf przypuszczał w związku z tym, że podzamcze powstało dopiero po 1425 r. jako ochrona właściwego zamku przed owym prowizorycznym obozem oblężniczym.

     Jak dotrzeć do Vízmburka? Jakkolwiek okolica należy do tych w Sudetach, które pokrywa najgęstsza sieć szlaków turystycznych, to obok ruin przebiega tylko jeden szlak, czerwony. Niespełna 4 km na wschód prowadzi on do stacji kolejowej Červený Kostelec, mijając po drodze rozdroże zwane U Devíti Křížů, gdzie przy restauracji rozpoczyna się szlak żółty do drugiego pobliskiego miasteczka Upic oraz niebieski na południe do Babiččinego Údoli - odcinka doliny Upy związanego z życiem i twórczością Bożeny Němcovéj. Od Devíti Křížů do ruin naszego zamku wiedzie znakowany czerwono wygodny dwu kilometrowy leśny dukt. Szlak czerwony po minięciu Vízmburka schodzi do doliny Úpy i po kolejnym kilometrze drogi turysta staje na rozdrożu: ostro w prawo szlak czerwony biegnie do Rtyně v Podkrkonoší, w lewo doliną rzeki prowadzi do Babiččinego Údoli, a do pobliskich Upic doprowadzi szlak niebieski. Ponadto sporo w tym rejonie tras rowerowych. W sumie w promieniu godzinnego spaceru z każdej strony zamku leży jakieś miasto - stare i zabytkowe (Upice, Červený Kostelec) lub nowe, ale interesujące, związane z górnictwem węgla (kreacja późnego socjalizmu - Rtyně v Podkrkonoší z malowniczo sytuowanym starym kościołem). Dolina Úpy poniżej Vízmburka to atrakcja sama w sobie, z trzema innymi pozostałościami zamków, pałacykiem w Ratibořicach i szeregiem dalszych atrakcji, które nietrudno wypatrzyć na turystycznej mapie.

Tekst i zdjęcia: Bogusław Czechowicz
Rys. wg V. Volf, Obléhací tabor u Vizmburku?, w: Dissertationes Historicae, sv. 6, Hradec Králové 1998.

 

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Sudety", nr 7(100)/2009
Zobacz spis treści numeru 100 "Sudetów"

 


Zobacz także:
Zamek Vízmburk obchodzi 40-lecie odkrycia

 

 

CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl