Wybuchowy Faust we wrocławskiej Operze
Stary doktor Faust rozmyślając nad swym życiem, żałuje młodości spędzonej nad księgami. W przypływie rozpaczy wzywa szatana, który oto w huku i potężnym błysku ognia, w sposób niezwykle spektakularny pojawia się przed nim i obiecuje to, na czym Faustowi zależy: ponowną młodość. Pozostało jeszcze złożyć podpis na cyrografie i już można ruszyć na podbój świata…
W weekend (6-7 kwietnia 2019 r.), we wrocławskiej Operze odbyła się premiera „Fausta” Charlesa Gounoda. Wyreżyserowała ją Beata Redo-Dobber, która zajęła się również scenografią, kostiumami, ruchem scenicznym, a także reżyserią projekcji multimedialnych. Skupienie w jednym ręku tak wielu funkcji wyszło spektaklowi na dobre, bo jest spójny i dzięki temu łatwiej przyswajalny nawet dla mniej doświadczonych miłośników opery. Oprócz muzyki, która sama w sobie jest wyśmienita, oprócz śpiewu artystów, którzy zachwycają swymi umiejętnościami wokalnymi, ważne w spektaklu są właśnie efekty specjalne, których w takiej ilości dawno nie widzieliśmy na scenie wrocławskiej Opery.
Akcja „Fausta” jest wartka, cały czas coś dzieje się na scenie, często zmieniają się również dekoracje. Trudno się nudzić, a aria Mefistolesa i partia śpiewana przez chór żołnierzy nagrodzone zostały przez widzów gromkimi brawami. Zresztą miejsc, w których artyści musieli poczekać na ucichnięcie oklasków było w czasie przedstawienia więcej. Podsumowując, najnowsza propozycja wrocławskiej Opery przeznaczona jest dla osób, które chcą się zrelaksować, nie chcą nadmiernie angażować swej uwagi w fabułę przedstawienia, a jednocześnie chcą uczestniczyć w spektaklu na naprawdę wysokim, artystycznym poziomie.