Za jazdę na nartach w lesie grozi wysoki mandat

  • źródło: idnes.cz

    źródło: idnes.cz

     W ośrodku narciarskim Černá Hora w Janskich Lázniach pojawiły się duże, żółte tablice ostrzegające narciarzy przed opuszczaniem trasy zjazdowej i wjazdem do lasu. W Karkonoszach jest sporo śniegu, w niektórych miejscach prawie metr, a to każdego roku prowokuje niektórych narciarzy do szukania wrażeń poza trasami zjazdowymi, w lesie, pomiędzy drzewami, czy na przecinkach leśnych. Pomijając już fakt, że jest to niebezpieczne dla nich samych, takie działanie jest szkodliwe dla karkonoskiej przyrody.

     Duże tablice w dwóch językach (czeskim i angielskim) zamontowane zostały na początkach popularnych tras zjazdowych, m.in. na trasie „Anděl” i „Hofmanky”, tak aby narciarze zaraz po opuszczeniu wyciągu natknęli się na nie i mogli zapoznać z ich treścią. Oprócz tego, na skrajach tras zjazdowych, w miejscach gdzie najczęściej narciarze łamali przepisy, zamontowane zostały mniejsze tablice informujące o zakazie wjazdu do lasu oraz siatki zabezpieczające przed opuszczeniem trasy. Złamanie zakazu grozi mandatem w wysokości 10 tysięcy koron, a w miejscach szczególnie cennych przyrodniczo nawet o wiele więcej.

     Radek Drahný, rzecznik prasowy Krkonošskiego narodnego parku (KRNAP) zwraca uwagę, że jazda na nartach między drzewami ma negatywny wpływ na górską przyrodę. W lesie pod śniegiem odbywa się wegetacja, są tam mniejsze rośliny, młode drzewka. Kiedy narciarz krawędzią narty przetnie takie drzewko, cała praca leśników wykonana przez ostatnie miesiące, a czasem lata, obraca się w niwecz. I dodaje, że myślenie iż śniegowa pokrywa uchroni rośliny przed zniszczeniem jest błędne.

     Wiosną każdego roku, gdy już zejdzie śnieg, przyrodnicy znajdują poniszczone uprawy i poszycie leśne  Problem z narciarzami w parku narodowym nie dotyczy jednak tylko najbliższego sąsiedztwa ośrodków narciarskich (te znajdują się w III, najmniej chronionej strefie), ale również w miejscach bardzo cennych przyrodniczo. Radek Drahný zwraca uwagę, że tzw. freeriderzy pojawiają się też w I strefie ochrony. Przyłapani na gorącym uczynku nie są karani mandatem, lecz sprawa z uwagi na szkodliwość, kierowana jest do sądu. A tam kary zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy koron.

Waldemar Brygier - NaszeSudety

 

CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl