Duch Piwko i dobre piwo ze Szczytnej

 

     - Piwko, piwko wejdź do żywota mego, a nie czyń tam niczego złego. Amen – tak modlą się czescy piwosze przed wypiciem pierwszego kufla. Tak też rozpoczęło piwną biesiadę kilku zamożnych mieszkańców Szczytnej, siedząc przy wielkich, ciężkich, ociekających pianą kuflach w izbie piwnej przy miejscowym browarze. Po kilku łykach jeden z biesiadników stwierdził:

     - Pijemy ten wspaniały, złocisty napój z tak wielką lubością, a nawet nie wiemy skąd się wziął i kto go pierwszy uwarzył.

     Przyniesiono mu następny kufel piwa, bo już wtedy był zwyczaj, że kolejnego nie trzeba było zamawiać. Kiedy zauważono, że kufel przed biesiadnikiem jest pusty, bez pytania otrzymywał następny - pełny. Odezwał się August, najstarszy z piwoszy i bardziej w świecie bywały:

     - Słyszałem będąc w Pradze, w piwnicy U Fleku, że każde piwo ma swojego ducha strzegącego jego smaku. Spróbujmy go zawezwać.

     Uniósł swój kufel w górę, pocałował, i coś tam długo do niego szeptał. Po chwili w izbie zrobiło się jakoś dziwnie. Nad beczką z piwem pojawiła się niezwykła postać, przysiadła na jej krawędzi i popijając ze złocistego kufla przyglądała biesiadnikom. Zapanowała zupełna cisza i dopiero po chwili August przemówił:

     - Jeżeli jesteś duchem tego przedniego piwa, to opowiedz nam o nim.

     Duch piwa, bo to on był właśnie, pociągnąwszy potężny łyk rozpoczął:

     Na Śląsku, a tym samym na ziemi kłodzkiej, warzenie piwa ma bardzo długie tradycje, chociaż nie tutaj lecz w starożytnej Babilonii, Persji i Egipcie zaczęto produkować pierwsze, bardzo podobne do niego napoje. Trzeba jednak przyznać, że w uszlachetnienie i tworzenie kultury spożywania piwa ogromny wkład wnieśli Czesi. Dlatego też tutaj powstało najwięcej powiedzonek na jego temat, chociażby „kto czeskie piwo pije, ten długo i dobrze żyje”.

     Już w XIII wieku piwo, obok chleba, wymieniano w jadłospisach wszystkich stanów. Nic więc dziwnego, że stało się ono jednym z ważniejszych składników danin i dziesięcin. Było nie tylko artykułem spożywczym i leczniczym, ale również ważnym towarem produkcji i zbytu. Znacznie różniące sią od dzisiejszego, warzone było niemal w każdym domu, bo produkcja była tak prosta, że „można było powierzyć ją nawet niewiastom”.

     Najpierw gotowano wodę ze słodem, uzyskany wywar filtrowano, najczęściej przez słomę owsianą i otrzymaną brzeczkę gotowano powtórnie, tym razem z dodatkiem chmielu. Następnie schładzano ją, dodawano drożdży i wlewano do beczki. Z czasem technologię udoskonalono i produkcją piwa zajmowali się wyspecjalizowani piwowarzy i słodownicy. Wielkie znaczenie w doskonaleniu sposobu warzenia piwa miały klasztory.

     Najczęściej piwo, ciemne lub czerwone, warzono z jęczmienia, bowiem białe z owsa nie cieszyło się zbytnim popytem. Napitki te były nietrwałe, więc konsumować je należało szybko po uwarzeniu. Bardziej trwałe było piwo marcowe, z większą ilością chmielu, które można było przechowywać kilka tygodni. Warzono je między innymi w Kłodzku, gdzie istniały świetne warunki do przechowywania go w głębokich, kutych w skałach piwnicach o stałej temperaturze.

     Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców ziemi kłodzkiej rosła produkcja piwa, szczególnie w miastach, gdzie każdy mógł je warzyć na własny użytek. Z kolei liczba uprawnionych do warzenia piwa na sprzedaż była ograniczona i przywilej ten przysługiwał najczęściej najstarszym, najbardziej zasłużonym dla miast obywatelom. Przypisywany był rodzinie oraz domowi, zaś po zakupie takiego domu, prawo warzenia piwa przechodziło na nowego właściciela. Kiedy budynek ulegał przebudowie, bardzo często zachowywano część starej fasady z nazwą lub godłem.

     Produkcja piwa na ziemi kłodzkiej była mniej opłacalna niż na sąsiednich terenach, a zwłaszcza na Wyżynie Czeskiej, gdyż jedynym miejscowym surowcem była tylko wspaniała woda. Dobry jęczmień i pszenicę należało sprowadzać, chociażby z Ząbkowic, a chmiel z Czech. Dlatego też mieszkańcy miast zabiegali o wyłączność warzenia piwa i wyrugowanie konkurencji. Dla obrony swoich interesów piwowarzy i słodownicy łączyli się w cechy.

     Z czasem wielu miastom, w tym i w Kłodzku przyznano specjalny przywilej – prawo mili, które zabraniało warzenia piwa mieszkającym w odległości jednej mili od miasta, naturalnie z nielicznymi wyjątkami. W odniesieniu do ziemi kłodzkiej stosowano milę czeską liczącą 11 km, a więc znacznie więcej niż mila stosowana na Śląsku.

     Karol IV, światły i sławny władca Czech, a później i Niemiec – w roku 1357 patronem słodowników i piwowarów ustanowił św. Wacława, zabronił też wywożenia z Czech nadzwyczaj dobrego chmielu. Stworzony porządek zakłóciły wkrótce gwałtowne spory o prawo warzenia piwa i wielkość jego produkcji oraz wojny husyckie i panujący po nich wiele dziesięcioleci okres politycznego i społecznego rozgardiaszu.

     Po wojnach husyckich ziemia kłodzka przypadła królowi czeskiemu Jerzemu z Podiebradów, który po utworzeniu z niej dziedzicznego hrabstwa, przekazał je swemu synowi Henrykowi I Starszemu. Wtedy to mieszczanie kłodzcy jęli naciskać Henryka o przywrócenie dawnego porządku dotyczącego również warzenia i wyszynku piwa. Książę odnosił się do tych żądań z niechęcią, gdyż od mieszkańców wsi, korzystających z przywilejów niegdyś przysługujących tylko mieszczanom, ściągał większe podatki. Musiał jednak ulec naciskającym go coraz mocniej Kłodzczanom i mieszkańcom innych znaczących wówczas miast.

     Jak wieść gminna niesie w roku 1475 książę Henryk ustanowił komisję, której powierzył wytyczenie wokół Kłodzka, Bystrzycy, Radkowa i Lądka okręgów o promieniu jednej mili, ale nie wszędzie była ona jednakowo długa. W okręgach tych nikomu nie wolno było warzyć piwa i wytwarzać słodu. Poza tą granicą piwo mogli warzyć piwo wyłącznie sędziowie oraz sołtysi, i to jedynie na własny użytek lub wyszynk w swoich karczmach. Do karczm położonych w obrębie mili piwo musiało być sprowadzone z miasta. Tenże sam Henryk, książę ziębicki i hrabia kłodzki, zezwolili na uruchomienie w Kłodzku browaru grodzkiego i przekazał tawernę, gdzie można było raczyć się piwem sprowadzonym z innych browarów. Stojąca niegdyś na rynku tawerna z wydzieloną izbą panów, pełniła również rolę pierwszej, świeckiej biblioteki w mieście…

     Snując swą opowieść, duch często podnosił do ust złocisty kufel i raczył się przednim, piwem. Czynili to i biesiadnicy, którzy dopiero po jakimś czasie zorientowali się, że mimo iż pili dużo, to nikomu piwa nie brakowało chociaż nikt go w międzyczasie nie dolewał.

     Chwilę ciszy przerwał August:

     - No to powiedz nam teraz, jak cię nazywać należy, abyśmy pijąc ten przedni napój mogli cię sławić, albo też i powiadomić, jeśli by któryś z piwowarów złe piwo warzył lub w szynkwasie wody dolewał?

     Nie przypadkiem, kiedy zaczynacie pić wspaniały złocisty napój z pianką, nad kwartą pierwszy raz w ciągu dnia mówicie: Piwko, wejdź do żywota mego... Przecież to do napoju i do mnie tak mówicie! Tak samo nazywacie ten napój, jak i mnie. Pozwólcie, że zwrócę też waszą uwagę, że jest to napój nadzwyczajny, leczniczy, a więc nie traktujcie go tak, jak każdy inny. Piwa nie produkuje się, a warzy. Nie nalewa, a toczy lub czerpie. Mierzy nie litrami, a kwartami i warami. A kto chce, żeby picie piwa na zdrowie mu wychodziło niech je pije schłodzone i powoli. O to zaś, żeby zawsze przednie i niefałszowane było, sam zadbam. Zaręczam wam, że taki co piwo fałszuje, nigdy majątku nie zbije. Warzone będzie tylko tam, gdzie dobrzy ludzie mieszkają, którzy na nie zasługują. Bo tam się dobrze darzy, gdzie się piwo warzy! Tam się dobrze dzieje, gdzie się piwo leje!

     Po tych słowach duch Piwko ulotnił się, a biesiadnicy jeszcze przez dłuższy czas siedząc w ciszy rozmyślali nad tym, co im opowiedział.

         *     *     * 

     Piwo w Szczytnej augustianie warzyli co najmniej od roku 1494, zaś browar w dużym majątku wybudował w roku 1711 hrabia Christoph von Hartig. Kiedy w roku 1854 rodzina Ossig zatrudniła w nim piwowara z Bawarii, piwo ze Szczytnej stało się znane na całym Śląsku. Swój największy rozkwit browar zawdzięczał rodzinie Franke, która prowadziła go do końca ostatniej wojny, a produkcja sięgała tutaj 15 tysięcy hektolitrów piwa rocznie.

     Pod pięknymi sklepieniami przybrowarnej karczmy z rzeźbionymi stołami i krzesłami delektowano się pilznerem i lagerem, było też piwo karmelowe. Kuchnia oferowała ponadto wszystko to, co kto sobie zapragnął - od rolmopsów po pieczoną kaczkę. Co roku we wrześniu odbywało się tutaj słynne Święto Piwnic, podczas którego wraz z miejscowymi bawili się letnicy i kuracjusze z Polanicy i Dusznik. Piwosze z całej Ziemi Kłodzkiej spotykali się w Szczytnej, aby biesiadować, tańczyć, śpiewać lub tylko przysłuchiwać się kapeli. Na te okazje warzono ekstra mocne piwo. Ten szlachetny trunek ochrzczony mianem Crato von Crafftheim miał przypominać o człowieku, który niegdyś jako osobisty lekarz trzech cesarzy z rodu Habsburgów i właściciel Szczytnej, wielce zasłużył się w XVI stuleciu dbałością o rozwój miejscowości.

   *     *     * 

Pochwała piwa

Od kufla do dzbana biesiado udana,
obyś była z nami do białego rana.
Od białego rana znowu do wieczora,
bo na picie piwa dobra każda pora.

Ten, kto piwo pije, ten dobrze się czuje.
Kto piwa nie pije, często się frasuje.
Gdzie się piwo warzy, tam dobrze się darzy.
Gdzie się piwo leje, tam dobrze się dzieje.

Nic tak wielu ludzi razem nie gromadzi,
jak kufelek piwa, który piją radzi.
Ci, co piwo piją, często biesiadują,
ciągle się weselą, śpiewają, żartują.

Piją piwo starzy, piją piwo młodzi,
bo jest ono zdrowe, nikomu nie szkodzi.
Kto piwa nie pije, ale sięga wódki,
ten się sam ośmiesza, bo ma rozum krótki.

Nawet medycyna światowa dowodzi,
że pite z umiarem sprzyja, a nie szkodzi.
Pij ten napój boski, szanuj, pij powoli,
bo kto piwo chleje, tego głowa boli.

A więc się radujmy, wyraz temu dajmy.
Śmiejąc się wesoło ciągle pamiętajmy,
że minuta śmiechu dobrze ludziom służy,
bo o miesiąc życie wszystkim im przedłuży.

Romana i Leszek Majewscy oraz przyjaciele - fragment książki "Legendy ziemi kłodzkiej i czeskiego pogranicza"
Artykuł za zgodą wydawnictwa PressForum

 

legendy_ziemi_klodzkiej_24.jpg

Romana i Leszek Majewscy oraz przyjaciele: "Legendy ziemi kłodzkiej..."

     Przygotujcie się na wyjątkową podróż w świat tajemnic i magii! "Legendy Ziemi Kłodzkiej i czeskiego pogranicza" to publikacja, która przeniesie Was w czasy pełne niezwykłych opowieści, barwnych postaci i przedziwnych wydarzeń. Stylizowana na starodruk z okuciami – ta piękna książka to nie tylko fascynująca lektura, ale i prawdziwa ozdoba każdej biblioteki. Po raz pierwszy w naszych wydawnictwach pojawi się zadrukowany brzeg bloku książki...

=>książka w Sudeckiej Księgarni Wysyłkowej 

 
CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl