Taniec mieczy na Tolštejnie
Tolštejn był w średniowieczu budzącą strach siedzibą rycerzy-rabusiów, którzy siedząc w swym potężnym schronieniu urągali całemu światu. Spokojni mieszczanie i rolnicy prawie codziennie padali ofiarą łupieżczych napadów i dopiero po zapłaceniu wysokiego okupu byli wypuszczani na wolność. Zamkowe pomieszczenia pełne były więźniów, a piwnice – zrabowanych skarbów. Najstraszniejszym właścicielem zamku był Kurt z Tolštejna, który szczególnie upodobał sobie napadanie kupców z miast łużyckich. Mieszczanie najmowali wprawdzie żołnierzy, aby strzegli ich towarów, i starali się bądź podstępem, bądź w otwartej walce przeszkodzić rabusiom w ich procederze, ale rozbójnicy zwykle uciekali im z zasadzek, aby w innym miejscu poczynać sobie jeszcze śmielej. Zuchwałość rycerza Kurta posunęła się tak daleko, że obelżywym listem zaprosił żytawską radę miejską na ślub swojej córki z rycerzem-rabusiem z Rathen. Żytawscy radni, nie zważając wszak na zniewagi, podziękowali za zaproszenie i obiecali wziąć udział w weselu, uświetniając uroczystość tańcem mieczy. Wcześniej jednak umówili się z okolicznymi miastami, że przy tej okazji zdobędą zamek podstępem.
Ślub odbył się w Ostatki. Huczne wesele trwało już w zamku, gdy z doliny nadszedł orszak odświętnie odzianych mężów. Na czele szło dwóch doboszów i kilku grających na fujarkach. Orszak zamykali barwnie odziani chłopcy. Część z nich niosła wielki miecz, inni zdobione kolorowymi wstążkami drewniane obręcze z wyrzeźbionymi rozetami. Za nimi kroczył dostojnie wodzirej, mistrz szermierki, za którym podążali tancerze w szermierczych mankietach i niebieskich pończochach, przepasani białymi fartuchami. Byli to zapowiedziani tancerze z Żytawy. Przy dźwiękach muzyki dotarli na zamkowy dziedziniec, na którym tłoczyło się mnóstwo ciekawej służby, podczas gdy pan z dostojnymi gośćmi przyglądał się widowisku z wywyższonej altany. Tancerze, pokłoniwszy się głęboko gospodarzowi, utworzyli krąg i zaczęli taniec. Przy śpiewach i podskokach naśladowali na wszelkie sposoby fechtunek, a widzowie, zadziwieni ich zręcznością, domagali się powtórki. Wówczas mistrz szermierczy przystąpił do rycerza i zawołał: „Hej, panie rycerzu, jak Wam się podoba nasz taniec? Do tej pory tańczyli dla Was mieszczanie, nie chcielibyście i Wy pokazać swoich umiejętności?” W tym samym momencie chwycił trąbkę i dał hasło do ataku. W odpowiedzi, przy bramie rozgorzał gwałtowny bój. Służba gdzieś znikła, rycerze i giermkowie chwycili za broń. Opór był jednak daremny, bowiem w podzamczu ukryte było całe wojsko Łużyczan, które zakończyło taniec. Kto nie chciał się poddać, był bezlitośnie zgładzony. Rycerz Kurt z Tolštejna, jego córka i zięć zostali schwytani i odwiezieni do Żytawy. Mieszczanie uwolnili więźniów, wynieśli i ukryli złupione skarby, a następnie podpalili zamek.
Rycerz Kurt został stracony wraz z kilkoma najniebezpieczniejszymi rozbójnikami, a jego córkę z mężem wypuszczono w zamian za wysoki okup. Zamek zaś pozostawał kilkaset lat w gruzach, aby znów jakiś wysoko urodzony pan nie uczynił zeń swojej siedziby i nie niepokoił, według ówczesnych zwyczajów, okolicznych miast i wsi.